Pink Flamingo

Restauracja znajduje się obok parku szczęśliwickiego. Od wejścia widać, że to miejsce jest w stylu amerykańskim, wita nas jak nazwa wskazuje, różowy flaming, kolorowe plakaty, masa amerykańskich rejestracji, stogi siana - to wszystko robi naprawdę fajne wrażenie!
Na start otrzymujemy czekadełko, nachosy z pysznym dipem (posiekane pomidory bez skórki, cebulka, kolendra, przyprawy).
Zamawiamy: krążki cebulowe, krewetki w cieście piwnym, burgera barbecue, stek, hot dog i lemoniadę. Na grubo 🙂
Opis należy zacząć o tego, że krążki cebulowe i krewetki, robione są w tej samej fryturze. Trochę przeciągnięte były te przystawki. Krążki w towarzystwie sosu, niezły.

Tak jakby majonez z papryką w proszku. Krewetki też miały wsparcie sosu, taki sam jak wyżej w wersji powiększonej o posiekane ogórki. Hamburger dobry, poprosiłam o dobrze wysmażony i taki właśnie dostałam. Smaczny sos barbecue, sporo cebuli, dobrze wysmażony plaster boczku. Żałowałam tylko, że pomidory są wcześniej krojone, widać to było i czuć, był wyschnięty. Do tego są frytki i surówka colesław. Jej musiałam odmówić, z racji marchewki.

Stek był dobrze przyrządzony ze świetną kolbą kukurydzy i warzywami. Od dawna za mężem chodził hot dog, więc jeszcze go szalony wcisnął!
Gorzej będzie później ze wciskaniem się w spodnie heheh... Wracając do tematu gorącego psa – nic specjalnego. Szału nie ma.

Lemoniada zwariowana, bo różowa, bardzo słodka.
Można poczuć się tu z pewnością przez chwilę jak w Ameryce. Poprawiłabym jedynie kartę, lepkie menu, poniszczone, niechętnie bierze się je do ręki. Nori dostała wodę i masę przytulasków od innych gości restauracji, więc wyszła też zadowolona 🙂
- Ogólna ocena: 5
- Wystrój: 6
- Nasza ocena: 5
- Ocena Nori: 5