Burgerownia. Nori przyjęta bardzo ciepło przez kelnerkę. Zamawiamy dla mnie burger z kozim serem, dla męża burger electro, na ostro. Przyjemne doznania. Muszę przyznać, że bardzo mi smakowało. Ser kozi nie determinował całości, dodatków cała masa. Naprawdę pyszny. Mąż samozwańczy znawca i wielbiciel burgerów stwierdza, że to był jeden z najlepszych jaki jadł. Ocena Nori nieco zaniżona.
Mimo, że nas ciepło przyjęto nikt nie zaproponował psinie wody, ale to nic wielkiego. Jedzenie pyszne.
Nie mam za dużo do pisania. Nie wpuszczono nas. Wielka szkoda. Pole mokotowskie, ludzie przyjeżdżają na spacery z psami. Później chcą coś zjeść. Do wyboru tylko grillowane atrakcje. Wielka szkoda Drogi Jeff’sie.
Wybitne doznania smakowe. Szok! Od wejścia miłe przyjęcie. Możemy z Nori? Jasne odpowiada menager, bardzo lubimy pieski - dodaje. Rozglądamy się, sala pełna wystrój industrialny, ale ciepły i elegancki. Menager proponuje nam stół z wysokimi krzesłami. Pytam czy mamy inną opcję? Niestety nie, ale Nori może siedzieć na krześle – nam to nie przeszkadza dodaje 🙂 Wow! Po chwili przynosi nam kocyk, proszę to dla małej. Drugie „wow”! 🙂
Menu
Dostajemy kartę. Krótka - co dobrze wróży. Zamawiamy przystawkę, ośmiorniczki i kalmary. Kelnerka przynosi wodę dla Nori i garść przytulasków dla małej. Tak więc na danie główne dorsz i tagliatelle z polędwicą wołową. Na wstępie dostajemy czekadełko, świeżą bagietkę i oliwę. Potem bardzo szybko nasze owoce morza. Świeże, w delikatnym sosie - bajka.
Potem dorsz. Pyszne, delikatne mięso w towarzystwie cytrynowego puree z kurkumą, z mulami, sosem cytrynowym (ten mnie zaskoczył konsystencja trochę jak galaretka, wyczuwa się cytrynowy smak, ale jest przełamany słodkością), pieczoną-wędzoną papryką.
Dorsz
Matko! Niebo w gębie! Nadmienię, że przed przystawką zapytałam kelnerkę czy nie ma, aby na pewno tam orzechów i surowej marchewki (moja nieszczęsna alergia) odparła, że nie. Po jakiejś chwili kelnerka wraca i informuje, że sos do ryby gotują na marchewkach czy w związku z tym coś zmieniamy. Odpowiadam, że ugotowaną mogę. I przyznam, że jestem ogromnie mile zaskoczona takim podejściem. Niekiedy spotykałam się z niemiłymi komentarzami i olewczym podejściem do sprawy. Zamawiając deser w innej restauracji pytam, czy aby na pewno nie ma tam orzechów. Kelner twierdził, że nie - na pewno nie. Dostaję deser pierwszy gryz i czuję, że puchnie mi warga i krtań. Oddaje deser, po czym kelner się przyznaje no tak! Jest trochę orzechów w posypce! Litości….
Wracając do Videlca, makaron z delikatnym mięsem, lekko pikantny z suszonymi pomidorami z lekko truflowym aromatem.
Tagiatelle
Muszę przyznać, że ta wizyta była czymś metafizycznym. Coś wybitnego, zupełnie inna, wyższa klasa kuchni. Videlec cechuje się niesamowitym szacunkiem do produktów, klasą podania i przyprawienia. Natomiast przyprawy nie grają tu pierwszej roli, zwycięża produkt. Owszem ceny nie należą do niskich, ale też nie ma tragedii. Nie mogłam odmówić sobie spróbowania bezy jagodowej. Niestety miejsca brak, więc szybka decyzja! Beza jedzie z nami do domu 🙂
Mamy zwyczaj pytać wcześniej czy możemy przyjść z psem. Po wcześniejszym telefonie otrzymaliśmy zgodę, tak więc wyruszamy. Długi spacer, ciepły wieczór, docieramy do drzwi restauracji. Naklejki brak, ale zgoda jest więc wchodzimy. Podkreślę, że nasza sunia kocha wszystkich najchętniej to by chciała być bez smyczy, podlecieć do wszystkich i przywitać się radośnie 🙂 Podchodzi do nas kelner wita się z nami i od razu kuca do małej. Radości nie było końca 🙂
Siadamy do stolika. Nori dostaje wodę, a a my zamawiamy. Kilka przystawek i 2 dania główne. Jestem smakoszem kuchni włoskiej i muszę przyznać, że tortellini było najlepsze jakie jadłam! Tortellini z kozim serem z gruszką szynką parmeńską z parmezanem i orzechami.
Podczas zamawiania poprosiłam o wykluczenie orzechów włoskich. Niestety w wielu restauracjach kręcą nosem jak proszę o wymianę... Nie jest to moje widzi misie, ja po prostu mam silne uczulenie pokarmowe od orzechów mogę się po prostu udusić. I tu znowu miła niespodzianka. Kelner zaproponował wymianę na orzeszki pini. Te mogę! Biorę! Danie wyborne, maślany smak, słodkość gruszki dopełnia całość. Nic bym nie dodała ani nie odjęła. Wyborne! Przystawki też zasługują na 5+.
Krewetki na ostro, kalmary z sosem, bakłażan z mięsem i caprese. Wiecie co jest najlepsze? Restauracja absolutnie nie żałuje produktów. Wszystkiego jest dużo, podane bardzo ładnie. Do wszystkiego dostaliśmy ich własny chleb, który przypadł do gustu również Nori 🙂
Mąż chwalił pizzę. Ciasto cienkie, chrupiące z dobrym sosem i dużą ilością dodatków. Z pewnością będziemy odwiedzać to miejsce częściej.